Prostota Czasem Zawodzi

Po długim czasie spędzonym na różnych dystrybucjach Linuxa uznałam, że wrócę do punktu wyjścia, czyli Ubuntu. Dystrybucji, od której prawie każdy zaczynał swoją przygodę z tym systemem, uważana za najprostszą z instniejących, uwielbiana przez każdego mniej zaznajomionego z technologią, znienawidzona przez każdego linuxiarza.

Zacznijmy od zdefiniowania prostoty

Wbrew pozorom, prostotę można rozumieć różnie. W jednym znaczeniu prostotą będzie właśnie Ubuntu, ale w innym może być to Gentoo. Dlaczego? Samo sformułowanie “proste distro” ma wiele znaczeń. Dlatego na Ubuntu można nazwać “prostym w używaniu”, a na przykład wcześniej wymienione Gentoo “prostym w budowie”. Oba znaczenia spełniają wymagania prostoty, ale każde w innym znaczeniu.

Dobra, ale co z tym Ubuntu?

Przez swoją prostotę, ciężko oddzielić od siebie elementy systemu, zamienić je, lub po prostu je usunąć, ponieważ wszystkie są od siebie zależne, każdy jakoś ze sobą współgra. Dla niektórych to plus, ale jeśli się chce po prostu jakiś program zastąpić innym, sprawia to ogromny problem.

Z Ubuntu jest też preinstallowane kilka rzeczy, które mogą zniechęcić do siebie innych, lub po prostu nie działa. Na przykład w GNOME, aby użyć innego skalowania na każdym monitorze, należy włączyć eksperymentalną opcję, która zmiejsza żywotność baterii. Problem pojawił się także przy takiej drobnej rzeczy, jak ustawienie różnej tapety na każdym monitorze. GNOME domyślnie tego nie ma, a w moim przypadku też zewnętrzne programy do tego po prostu nie działały. Jeden wykrywał wszystko jako jeden wielki monitor, inny zaś miał problem ze skalowaniem i jedna tapeta zajmowała 1.5 monitora.

Innym problemem który napotkałam, jest czas pracy na baterii, który mieści się poniżej godziny, gdy Windows 10 może wytrzymać kilka dni.

Natomiast przy prostocie w takim sensie, jaką oferuje m.in. Gentoo, Arch lub NixOS można dostosować system do swoich potrzeb, używając tylko tego, czego na prawdę potrzebujemy. Nie zapominajmy jednak, że to rozwiązanie dla osób bardziej znających Linuxa, mający z nim większe doświadczenie.

Osobiście wróciłam do Ubuntu z nadzieją, że będę miała spokój nagłych awarii najważniejszych funkcji systemu. Niestety przez przyzwyczajenie to grzebania w systemie oraz używania jak najmniejszej ilości aplikacji widzę, że to nie jest system dla mnie. Tutaj po prostu wszystko działa (no dobra, prawie wszystko).

Avatar photo Nastolatka zafascynowana technologią, w wolnym czasie programuję, robię cuda z elektroniką i muzykę. Twitter Tweet